Recenzja filmu

Oficer i szpieg (2019)
Roman Polański
Jean Dujardin
Louis Garrel

Ludzie honoru

W dziele Polańskiego nie brakuje intrygujących tropów interpretacyjnych. Problem w tym, że nie idą one w parze z angażującym, trzymającym za gardło kinem. "Oficer i szpieg" to letni dreszczowiec,
Autobiograficzne wątki w twórczości Romana Polańskiego to prawdopodobnie materiał na niejedną pracę doktorską. "Oficer i szpieg" - autentyczna historia francuskiego żołnierza żydowskiego pochodzenia niesłusznie oskarżonego o zdradę stanu - dołoży do tego koszyka kolejny kamyk. W wywiadzie zamieszczonym w pressbooku filmu reżyser, na którym od pół wieku ciąży zarzut o gwałt na Samancie Geimer, przyznał wprost, że w opowieści o Alfredzie Dreyfusie widzi „tę samą determinację w negowaniu faktów i potępianiu go za czyny, jakich się nie dopuścił”. Pozostaje mieć nadzieję, że odbywająca się po raz enty dyskusja na temat problematycznej przeszłości artysty nie zagłuszy rozmowy o jego dziele. Nawet, jeśli trudno je zaliczyć do szczytowych osiągnięć twórcy "Chinatown".

Głównym bohaterem filmu jest major Georges Picquart (Jean Dujardin). Niedługo po tym, jak sąd skazuje Dreyfusa (Louis Garrel) na dożywocie za szpiegostwo, oficer otrzymuje awans na pułkownika oraz posadę szefa wywiadu. W trakcie zaprowadzania w instytucji nowych porządków Picquart natrafia na dowody świadczące o tym, że najsłynniejszy więzień Francji może być niewinny. Kiedy jednak wojskowy przedstawia je przełożonym, trafia na zdecydowany opór. Z niewiadomych powodów nikomu w armii nie zależy na tym, by rozpocząć na nowo proces Dreyfusa. Nawet, jeśli prawdziwy zdrajca wciąż jest na wolności i właśnie ubiega się o posadę zapewniającą mu dostęp do ściśle tajnych informacji.

Choć przedstawione na ekranie zdarzenia miały miejsce na przełomie XIX i XX wieku, "Oficer i szpieg" to film zadziwiająco aktualny. Polański do spółki ze współscenarzystą oraz autorem literackiego pierwowzoru Robertem Harrisem dowodzi, że świat nie zmienił się aż tak bardzo przez ostatnich sto lat. Już w czasach naszych prapradziadków potrafiono publikować fake newsy,  niszczyć publicznie dobre imię niewinnych osób, a także dla politycznego zysku rozpalać ogień nienawiści przeciwko mniejszościom. Na przykładzie procesu Dreyfusa twórcy uzmysławiają również, jak łatwo jest przekonać społeczeństwo do poddania się logice absurdu. Zmusić do uwierzenia w naciągane analizy ekspertów i nieistniejące dowody przestępstwa. Przekonać, że bezwartościowe zeznania w rzeczywistości obciążają oskarżonego. Gdyby ta historia nie wydarzyła się naprawdę, prawdopodobnie pomyślelibyście, iż zrodziła się w umyśle  Franza Kafki.

Jak widać, w dziele Polańskiego nie brakuje intrygujących tropów interpretacyjnych. Problem w tym, że nie idą one w parze z angażującym, trzymającym za gardło kinem. "Oficer i szpieg" to letni dreszczowiec, który nabiera narracyjnej krzepy dopiero w finałowym akcie. Przez resztę seansu obserwujemy mało fotogeniczne śledztwo polegające w dużej mierze na rekonstruowaniu porwanych telegramów oraz porównywaniu charakterów pisma. Polański i Harris dorzucają do tego zupełnie nijaki wątek romansu Picquarta z żoną wpływowego dyplomaty (Emmanuelle Seigner). No dobrze - powie część z Was - ale przecież tak naprawdę było! Reżyser nie mógł zamienić sprawy Dreyfusa w przygody Jamesa Bonda. Mógł jednak zrobić to, co zawsze wychodziło mu najlepiej: wykreować atmosferę. Oddać poczucie rosnącego osaczenia, odmalować groteskowość i grozę całej sytuacji, pokazać niepewność bohatera. W filmie poza drobnymi przebłyskami trudno, niestety, dostrzec magiczne dotknięcie mistrza. Zrealizowany jest poprawnie, chwilami  z rozmachem, ale bez dawnej ikry.

Mimo to mam do niego słabość, jak do wszystkich filmów będących hymnami na cześć honoru, prawości i zasad, których nie wolno łamać. Grany przez charyzmatycznego Dujardina Picquart nie walczy o uwolnienie Dreyfusa z powodu sympatii bądź współczucia. Aby prawda wyszła na jaw, ryzykuje karierą, wolnością, a nawet życiem. Jako żołnierz z krwi i kości rozumie bowiem, że lepiej jest stracić mundur niż splamić go zaniedbaniem. Mottem "Oficera i szpiega"mogłyby być słynne słowa profesora Władysława Bartoszewskiego: warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oficer i szpieg to film realizacyjnie skromny, wręcz teatralny. Ekranizacja doskonałej książki niestety... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones